Co mnie wkurza - dokarmianie ptactwa

Zacznę nową marudną serię, ale czasem człowiek już nie może w sobie tego chować i potrzebuje powiedzieć głośno.

Nie wiem czy u Was też tak jest, ale tutaj to nagminne. Ludzie wszem i wobec dokarmiają ptaki. Nie ważne czy to pełnia lata, jesień czy zima. Wszędzie pełno miejsc gdzie można przyjść i położyć pokruszony chlebek (no bo przecież ptaszek sobie nie poradzi), ziarenka (szkoda, że wcześniej przez dokarmiacza nie zostały pogryzione i rozdrobnione, bo ptaszek mógłby sobie nie dać rady) i miseczka z wodą. Potem takie rozleniwione i tłuste ptaszyska zamiast samodzielnie szukać pokarmu, którego od wiosny do jesieni natura zapewnia w brud, sra po balkonach, oknach, chodnikach i gdzie popadnie. Dlaczego po balkonach? No bo przecież dobroduszni dokarmiacze ptaszków robią to tuż pod blokiem lub w jego okolicach. Zazwyczaj takie jadłodajnie dla ptaszeczków znajdują się przy śmietnikach lub w parkach. Przez park potem spokojnie nie przejdziesz, bo nad Tobą nienaturalnie dużo srających armat. I wyjdź tu z dziećmi na spacer. Przy śmietnikach są nawet wystawione specjalne stojaki, bo jakże tu karmić ptaszeczki na ziemi. Może jeszcze do tego stoliczka dostawić krzesełka i kelnera, co by dzióbki po skończonym posiłku otarł.
Jaki morał z tego? Ptaki dokarmiany zimą! I to taką srogą, gdzie gruba warstwa śniegu już dawno przykryła ziemię i owoce jakie natura przygotowała dla zwierząt na przetrwanie. Wiosną, latem i jesienią ptaki mają szukać robaków, ziarenek i innego dobrodziejstwa. Tak, nawet w mieście, gdzie to również znajdą. Te co nie znajdą, to gapy. Twoje dziecko też ptaszków bułką karmić nie musi. Pamiętaj, że ten ptak potem tą bułeczkę wysra na Twój balkon. A już szczytem jest jeśli ptaszyska dokarmiasz komuś pod klatką. Swój balkon masz czyściutki, tak? Ale ja tych roznosicieli chorób muszę przez Ciebie gonić z mojego otoczenia.
Resumując - o ptaki dbajmy z głową!


Komentarze